"Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary"

Ruch scjentologów od lat wywołuje wśród “ludzi z zewnątrz” wiele emocji, zazwyczaj negatywnych, bo co rusz jesteśmy karmieni tragediami, które rozgrywają się w szeregach tej organizacji. Przede wszystkim kojarzymy scjentologów z brutalnością, zaślepieniem ale również sławą, bo wiele gwiazd Hollywood właśnie do scjentologii się przyznaje, opowiadając o tym, jak zmieniła ich życia i pomogła w karierze.  



Książka Lawrence’a Wrighta “Droga do wyzwolenia. Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary” pokazuje nam jak wyglądają relacje między członkami Kościoła scjentologii oraz opowiada o tym, jak to wszystko się zaczęło i jak ewoluowało przez cały okres życia założyciela, L. Rona Hubbarda, oraz po jego śmierci, pochylając się nad strukturą oraz założeniami organizacji. Możemy wraz z autorem przyjrzeć się, jak do tej religii podchodzą jej wyznawcy. 

Autor przeprowadza nas przez tezy, które wystosował Hubbard, przeplatając opowieść o Kościele z opowieścią o życiu założyciela, pokazując jak enigmatycznym człowiekiem był i jak wiele faktów z jego życia jest sprzecznych, a czasem nawet po prostu fałszywych. Kreujący się na bohatera wojennego Hubbard, okazuje się być osobą o wątpliwym kręgosłupie moralnym, który lubił ubarwiać swój życiorys. Jednego nie wolno mu odmówić - był na tyle charyzmatyczny, że udało mu się stworzyć ruch, który zrzesza szerokie grono Amerykanów, i nie tylko, wyciągając od nich nie tylko pieniądze, ale również wyznania o każdym aspekcie życia. Hubbard reklamował swoją religię jako alternatywę dla psychiatrii, której szczerze nienawidził i do tej pory widzimy to przekonanie u wyznawców, że psychiatria to pseudonauka, która powinna zostać unicestwiona, jednocześnie stawiając założenia scjentologiczne w jej kontrze i zapewniając, że wszystko co do nich należy, jest naukowo poprawne. Oczywiście stawiają swoją pewność obok opowieści o wiernych, którzy są w stanie za pomocą umysłu przesunąć szklankę, co wywołuje delikatny uśmiech u czytelnika, ale trzeba w trakcie lektury pamiętać, że to nie tylko wytwór literatury, ale również coś, czym wiele ludzi jest zauroczonych i jest gotowych na wielkie poświęcenia w imię owej wiary. 

Możemy dowiedzieć się jak zapatrzeni w Mistrza byli ludzie kultury, sławy Hollywood, które twierdzą, że bez scjentologii, ich kariera na pewno nie miałaby prawa bytu. Wśród nich są takie osoby jak John Travolta czy Tom Cruise, z czego pierwszy doświadczył wiele nieprzyjemności, kiedy Kościół postanowił namieszać mu trochę w życiu, a drugi stał się wizytówką organizacji, która zapewnia rozgłos. Oboje jednak zgodnie uznają, że wiele zawdzięczają Kościołowi, który ingerował w ich życie prywatne i niejednokrotnie wymagał zerwania kontaktów z osobami spoza środowiska. 

Jednak najwięcej absurdu możemy znaleźć, kiedy dowiadujemy się jak przebiegała walka o władzę, ale również wiedzę, w Kościele po śmierci Hubbarda, lub, jak twierdzą wyznawcy, po tym jak opuścił ciało, aby wejść na wyższy poziom duchowy. Bezwzględność ludzi, którzy brali udział w tej gonitwie, wydaje się być nieprawdopodobna. Jednak brutalność i przemoc pozostały w strukturach Kościoła aż do teraz, budując lojalność wiernych bardzo często na strachu. Mimo to, scjentolodzy zaczęli pozować na ofiary dyskryminacji po tym jak w latach 90-tych zaczęto bojkotować działania organizacji. 

Na koniec dostajemy od autora podkreślenie, że wszystko, czego możemy dowiedzieć się o Kościele wychodzi tak naprawdę z niego samego, a ludzie mogą albo mówić prawdę, albo ją koloryzować i nigdy nie możemy mieć pewności, czy wszystkie te praktyki o których mówią byli członkowie Kościoła, są prawdą, czy jedynie próbą zdemonizowania tej organizacji. Nie ulega jednak wątpliwości, że większość wspomnień to jednak doświadczenia drastyczne i zdecydowanie powinno się przyjrzeć im bliżej.  

Autor zrobił głęboki research i dzięki niemu dostaliśmy książkę, która nie tylko przybliża nam zasady panujące w Kościele, ale również jego pierwotne założenia, które, choć wzbudzają pobłażliwy uśmiech, nie są do końca krzywdzące, a największymi sprawcami szumu wokół tej religii, są właśnie jej wyznawcy, którzy toczą spory na temat tego, jak naprawdę dzieje się w organizacji.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty