"Mowa ptaków"

“Mowa Ptaków” to film, do którego scenariusz napisał jeden z wybitniejszych reżyserów polskiego kina, Andrzej Żuławski. Choć reżysera już z nami nie ma, jego syn, Xavery, postanowił rozpocząć pracę nad filmem i już od jakiegoś czasu możemy oglądać dzieło na ekranach kin. Ja obejrzałam film w piątek na Festiwalu Krytyków Sztuki Filmowej Kamera Akcja.  

W “Mowie ptaków” nie do końca wiadomo o co chodzi. Obserwujemy kilku bohaterów, którzy snują się po Warszawie i doświadczają zrozumiałych tylko dla siebie wydarzeń, często przywodzących na myśl narkotyczne wizje człowieka, który sam nie do końca wie, co się wokół niego dzieje. Mamy więc nauczyciela, który pod wpływem uczniów, staje się nacjonalistą, mamy innego nauczyciela, który zostanie wyrzucony z pracy oraz jego przyjaciół, z którymi mieszka. I wydaje mi się, że wątki właśnie tych przyjaciół zasługują na wyróżnienie. Młody wirtuoz, który choruje na trąd, ma w sobie najwięcej dramatyzmu. Jego dziewczyna, która zajmuje się sprzątaniem w bogatym domu pełnym szaleństwa również przykuwa uwagę. Wszystko niestety jest tłem na głównego wątku, bohatera granego przez Sebastiana Fabijańskiego. Postać ta jest przewrotna i niewiele można wyczytać z jej działań.  

Film podzielony jest na segmenty, z których każdy ma opowiadać o danym bohaterze, ale po kilku minutach się to rozmywa i dostajemy opowieść o wszystkich, co wprowadza jeszcze większy chaos, który akurat do tego filmu pasuje. Wszystko jest prowadzane w sposób nieułożony, ale wydaje się to być świadomą decyzją twórców, czy słuszną? W mojej opinii jest to bardziej męczenie widza niż sposób na wyniesienie go na intelektualne wyżyny.  

Większość dialogów brzmi, jakby aspirowała do bycia poezją, jednak poezją bardzo nieudolną, pisaną gdzieś na kolanie przez niedoświadczonego licealistę, co gryzie się z wizerunkiem głównego bohatera, próbującego stać się wielkim pisarzem, który swoimi tekstami udowodni, że jest coś wart. Przez tę sztuczność nie przebija się jednak chęć ukazania nieprawdy, jaka kryje się w ludziach, lecz potrzeba bycia poetyckim dla samego bycia poetyckim, nic więcej, nic bardziej głębokiego. Nie ma w tym żadnej metafory. Te dialogi po prostu są. 

Spotkanie z twórcami filmu na Festiwalu jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że scenariusz był na tyle skomplikowany, że sami nie wiedzieli jak się do tego zabrać. Być może dlatego wyszło tak niezrozumiale i nijako. Z pewnością Andrzej Żuławski poprowadziłby to w inny sposób, może nie bardziej zrozumiały, ale nadałby sensu, którego tutaj zabrakło. Jego scenariusz okazał się być zbyt enigmatyczny.  
Jestem bardzo rozczarowana, bo oczekiwałam od tego filmu, że dostanę coś bardziej subtelnego, a objawił mi się obraz nieskończony, który na dodatek jest zdecydowanie za długi i w pewnym momencie zaczyna nużyć, robi się przewidywalny. Jest to film, który próbuje być artystyczny, ale wychodzi mu to średnio. 

Komentarze

Popularne posty